Autor Wiadomość
judasbeast
PostWysłany: Sob 12:17, 13 Lut 2010

przez Ciebie mam dylemat, czy rumieńce na mej twarzy to efekt wczorajszego chlania na zimnie, czy może wstydu
SamowaR
PostWysłany: Sob 11:35, 13 Lut 2010

tak : Macieja i Grzesia <3<3<3 Wy moje misiaczki Sad
Maćko
PostWysłany: Sob 10:15, 13 Lut 2010

Kamil ma jakąś kurwę? :O
judasbeast
PostWysłany: Sob 2:53, 13 Lut 2010

Twoja kurwa
SamowaR
PostWysłany: Sob 0:23, 13 Lut 2010

Moja wina że Kapitan Rolf wymyślił tak wiele GENIALNYCH motywów ? Sad
Ernst_Stavro_Blofeld
PostWysłany: Pią 22:53, 12 Lut 2010

Ostatnio był wstęp do The Rivalry...
SamowaR
PostWysłany: Pią 18:02, 12 Lut 2010

ja pierdolę , ten motyw w Genesis, po eksplozji (ok. 10.11 czasu utworu) to najlepsza chwila w całym heavy metalu !
Ernst_Stavro_Blofeld
PostWysłany: Czw 18:54, 28 Sty 2010

bo Krzyś ma na nie monopol Razz
judasbeast
PostWysłany: Czw 18:04, 28 Sty 2010

to czemu to nie jest w esejach?
Conan_Barbarzyńca
PostWysłany: Czw 9:36, 28 Sty 2010

płyta pierwsza klasa. Tylko ta recenzja jakaś, taka troche niekulturalna.
Futureal
PostWysłany: Wto 16:46, 26 Sty 2010

jedyne co jestem w stanie sensownego powiedzieć na ten temat to to ,że Fight the Fire of Hate i Freewind Rider bardzo mi się podobają...słabo znam resztę ,tzn znam ale dawno nie słuchałem
Ernst_Stavro_Blofeld
PostWysłany: Wto 16:36, 26 Sty 2010

Bardzo dobra płyta... W sumie to mam sentyment, bo od niej zaczynałem przygodę z Runningami. Siłą płyty są przede wszystkim świetne melodie, no i jak już było napisane, zajebisty, piracki klimat. Jest długa, jednak słucha się jej z przyjemnością od początku, do końca. Szkoda tylko, że Jens już na niej nie grał...
SamowaR
PostWysłany: Wto 16:23, 26 Sty 2010

Aż dziwne że jeszcze nie napisałem o tym Wspaniałym Dziele. Kolejna wielka płyta Runningów, chociaż tak naprawdę to już powoli zespół wkraczał w okres "Rolf i Przyjaciele". Rozłam w składzie stał się faktem, częśc muzyków założyła X-Wild, Morgan został zastąpiony przez Thilo Hermanna a Rolf... no właśnie ! Nic nie jest w stanie zastąpic Kapitana Rolfa, który na tej płycie był chyba w swojej życiowej formie pod każdym względem : wokalnym, techniczny no i przede wszystkim kompozycyjnym ! W dodatku płyta posiada niesamiwicie piękne brzmienie : gitary typowo w stylu Running Wild , ale jednak coś w nich innego, takie jakby bardziej "selektywne", bas ładnie jedzie środkiem, a nad tym wszystkim góruje wokal Rolfa. Kompozycyjnie i KLIMATYCZNIE to chyba najbardziej udana płyta Runningów (chociaż trudno mi byc obiektywnym w tym temacie Wink, w dodatku wszystkie kompozycje są niesamowicie spójne, począwszy od niemal lirycznego intra "Curse" aż do ostatniego , ponad 15 minutowego "Genesis".
Ale od początku
1. Płytę rozpoczna genialne intro "Curse" , które jest otwierane ponurym dialogiem pomiędzy sędzią (inkwizytorem ? ) a młodzieńcem mającym zostac za chwilę spalonym na stosie. Następnie z pośród trzasków palącego się ognia dochodzą do nas jedne z najpiękniejszych dźwięków jakie kiedykolwiek wyszły spod palców Kasparka. Zapętlony motyw jest cały czas rozbudowywany aż do przejścia w ...
2. Black Hand Inn ! Tutaj od niemal samego początku jesteśmy kopani po ryju przez wspaniale brzmiące, ostre gitary i miażdżącą pracę sekcji rytmicznej. Świetna zwrotka, wspaniałe, rozbudowane refreny i rewelacyjne solówki - czegóż chciec więcej na sam początek płyty ?
3. Odpowiedź jest prosta - następnego ciosu ! No i proszę bardzo - następny w kolejce jest Mr. Deadhead ! Utwór szybki, dynamiczny z porywistym refrenem. Odpalając ten utwór musisz liczyc się z 4 minutami ostrej jazdy, bez przerwy na odpoczynek...
4. Soulless. Dla odmiany utwóry trochę wolniejszy, z bardzo wysuniętym do przodu basem, który napędza cały utwór niczym żagle postawione na pełnym wietrze! Świetny tekst, rewelacyjnie zaśpiewany przez Rolfa, genialnie prosty refren który aż chce się wykrzyczec razem z załogą ! O solówkach wspominał nie będę, bo nie ma sensu - po prostu najwyższy poziom. Chyba mój ulubiony utwór Running Wild !
5. Privateer - utwór zaczyna się nieco chaotyczną perkusją, ale to chyba tylko po to żeby wprowadzic nas w kolejną, piękną morską opowieśc ! Utwór z bardzo rozbudowanym refrenem, lecz to wcale nie przeszkadza w odbiorze, a wręcz jeszcze podbudowuje "żeglarski" klimat. Kolejny mocny cios w jaja.
6. Fight The Fire of Hate - chyba mój ulubiony utwór Running Wild ! Od początku miażdży nas potężny bas, cały utwór prze później do przodu w jednym, niszczycielskim rytmie. Nad wszystkim jednak panuje zawadiacki wokal Kasparka. Zadziorne, jadowite zwrotki prowadzą nas do refrenu który po prostu trzeba wykrzyczec słuchając tego utworu ! Kompozycyjnie ten utwór jest po prostu świetny, mimo tego że trwa prawie 7 minut, nie ma tam ani sekundy na nudę ! Dosyc późno odkryłem magię tego utworu, ale teraz mogę spokojnie powiedziec że to mój ulubiony utwór Running Wild.
7. The Phantom of Black Hand Inn - spokojna majestatyczna gitara wygrywa magiczną melodię ... myślisz : co to kurwa ? Balladka ? No i tak możesz myślec przez pierwsze 20 sekund, gdyż później zamiast myślenia będziesz przyjmował kolejne ciosy na pysk, prosto z dział załogi Running Wild, albowiem później zaczyna się właściwa częśc utworu ! Po raz kolejny czeka nas tutaj mocny, piracki refren która nie wypadnie nam z pamięci przez długi czas...
8. Kolejny utwór powali nas wspaniałym klimatem. Oto nadchodzi Freewind Rider ! Od pierwszej sekundy czuc tutaj klimat wolności, niczym nieujarzmionego ducha, przed którym jest tylko morze ! Piękne melodie, świetne riffy i refreny - aż chce się wydac komendę : żagle na maszt ! i ruszyc przez ocean !
9. Powder & Iron. Uważałeś że to tego czasu płyta jest utrzymana w dośc szybkim tempie ? No to szykuj się na solidną dawkę Prochu i Żelaza ! Tu od samego początku zapierdalamy niczym morskie wilki ! Utwór opowiada o bitwie morskiej (dziwne). Myślę że jeśli podczas słuchania wystąpiły u Was chęci do chwycenia kordelasów lub pistoletów i rzucenia się z nimi na jakiś hiszpański galeon, to jest to jak najbardziej zdrowa reakcja !
10. Dragonman - utwór zaczyna się trochę dalekowschodnim motywem. Trochę niekonwencjonalne, ale jak najbardziej udane ! Później wchodzą typowe dla ekipy Rolfa zagrywki i refreny, jak dla mnie najsłabszy na płycie, lecz przy takim poziomie to i tak jest co najmniej 9/10. I tym samym zbliżamy się do epickiego końca płyty, czyli...
11. GENESIS. Aż trudno mi pisac jak wybitne jest to Dzieło, więc wybaczcie chaotyczny styl wypowiedzi. Utwór jest generalnie utrzymany w kompozycji klamrowej, czyli rozpoczyna się mówionym intrem/outrem. Opowieśc jest o powstaniu i upadku ludzkości. Ciekawe jest to że łączy ona zarówno wątki biblijne (Lot, Sodoma i Gomora) jak i te bardziej "konspiracyjne" (Nibiru, Annunaki, Man In Black), a to wszystko ma wydźwięk dośc moralizujący - źli ludzie zostaną ukarani za swoje złe czyny i spłoną w ogniu piekielnym. Zaskakujące jak zmieniła się tematyka tekstów Rolfa w ciągu 10 lat Wink. Teraz trochę o muzyce. No ja pierdolę ! Tylu świetnych motywów to nigdzie chyba nie znajdziecie ! Nie licząc intra utwór trwa 13 minut, a mimo to nie można się nudzic, bo utwór niemal cały czas się rozwija ! Środek utworu, w którym wchodzi galop, po prostu kładzie nas na kolana, tylko po to żeby zaraz na łopatki rozłożyły nas solówki Rolfa i Thilo.Zresztą co ja będę tu pisał - to trzeba po prostu posłuchac, przemyślec i znów posłuchac !

Podobnie jak całą płytę !
i chuj.

Powered by phpBB and Ad Infinitum v1.03